Co prawda z dużym, bo trzymiesięcznym opóźnieniem, ale w końcu udało mi się stworzyć ten wpis. Mam nadzieję, że sukcesywnie będę nadrabiał zaległości i wszystko zostanie opublikowane

W czasie wakacji z Marzeną nad Sanem myśleliśmy, że warto wykorzystać resztę tego czasu i można byłoby wczesną jesienią wyruszyć na wycieczkę. Jednomyślnie stwierdziliśmy, że jedziemy do Pragi!


Prolog
Zjawiliśmy się na MDA pół godziny przed odjazdem w składzie: Agata, Gośka, Marzena, Grzesiek no i ja. Na samym starcie autobus miał duże opóźnienie (jechał z Warszawy). Na szczęście udało nam się szybko oddać bagaż i zająć 5 miejsc na końcu górnego pokładu.
Polską część trasy praktycznie przespałem ze względu na pogodę. W Czechach zaczęło się przejaśniać, a nawet wyszło słońce. Nie wiedziałem też, że Morawy są takie piękne

Podróż minęła nam bezproblemowo. Do Pragi dotarliśmy z opóźnieniem. Po odebraniu bagażu Grzesiek odpalił mapę i ruszyliśmy w stronę metra. Na samym początku pojawiły się trzy problemy: brak drobnych koron na zakup biletu, nieczynna kasa biletowa i w końcu wejście nie do tej linii metra co trzeba

Sama podróż metrem (właściwą linią) okazała się stosunkowo krótka (duża prędkość). Mimo, że osiedle na które jechaliśmy (Hloubětín) znajduje się ok 10 km od centrum, dotarliśmy po 15 minutach. Dlaczego Kraków jeszcze nie ma takiego metra?

Długie schody - fot. Agata
Samo mieszkanie okazało się bardzo ładne, bogato wyposażone, aczkolwiek osiedle niczym stara Nowa Huta - w celu zakupu prowiantu przed 22 musieliśmy jechać autobusem na Černý Most do Alberta. Dzień zakończyliśmy jajecznicą i czeskim browarem

Dzień I
Mieliśmy wstać i wyruszyć o 8 rano, ale wyszło wiadomo jak. Metrem dotarliśmy do centrum miasta.
Porządne ścieżki rowerowe w centrum
Kierowaliśmy się w stronę rynku
Pod Bramą Prochową
Dużo ludzi, widać, że miasto turystyczne. Najwięcej jest jednak Azjatów...
Praski rynek
Kolejny punkt naszej podróży to zegar Orloj - odmierza czas w trzech systemach. Wróciliśmy się później, aby zobaczyć animację figur o pełnej godzinie.
Zegar astronomiczny Orloj
Trafiliśmy też w ciekawy zaułek, całkowity pokryty... drewnianą kostką brukową.
Kostka
W międzyczasie przeciskaliśmy się przez wąskie uliczki i chłonąc klimat czeskiej stolicy. Co ciekawe, niedaleko rynku jest też mniejszy rynek, ale taki prawdziwy - tzn. targ warzywny. Niedaleko niego jest mnóstwo sklepów z pamiątkami, w których oprócz motywów Czech, Moraw i Pragi równie często można spotkać pamiątki z Krecikiem

Jedna z wąskich uliczek, widoczna Brama Mostowa
Kulminacyjnym punktem wycieczki był oczywiście Most Karola. Wbrew opiniom, dało się go przejść bez problemu i zrobić dobre zdjęcia.
Na Moście Karola - w tle Hradczany - fot. Gośka
Dotarliśmy na Małą Stranę i powoli kierujemy się w stronę Hradczan - siedziby władców Czech.
Kawałek pod górkę
Miejscówka robi wrażenie. Musieliśmy przejść kontrolę przy wejściu. Pewnie ze względu na niedawne ataki terrorystyczne.
Jest i katedra św. Wita
Katedra św. Wita
Niestety, nie dane było nam wejść do środka - spóźniliśmy się 20 minut!

W zamian za to udaliśmy się do muzeum zabawek. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Nie sposób zliczyć ilości eksponatów - od kolei, postacie Disney'a, żołnierzyki, pluszaki, samochody, statki, ministranci - multum.
W muzeum zabawek
Przy okazji zerknęliśmy na Złotą Uliczkę - bardzo popularną, ale wejście kosztuje majątek (trzeba kupić bilet all-in-one na Hradczany, żeby wejść).
Złota Uliczka
Każdy z nas zrobił się głodny i postanowiliśmy wyruszyć coś zjeść.
Widok na Pragę z Hradczan
Wyruszyliśmy do dzielnicy Józefów, w znane miejsce.
Bulwary nad Wełtawą, w tle na wzgórzu Metronom
Trafiliśmy do knajpy o dźwięcznej nazwie Lokal. Wzięliśmy sobie danie dnia (gulasz wołowy), oczywiście z knedlikami - ja ziemniaczanymi, reszta z bułki. Pycha


Obiadek
Co nas zaintrygowało: po jakimś czasie przy stoliku z lewej stronie dosiedli się Czesi. Starszy pan wyciąga z kieszeni bibułkę, słoik z zawiniątkami (Marycha!), wyciąga kulkę, robi skręta i pali

Rowerek na kilka osób ze stolikiem na piwo
Po obiedzie była już dość późna pora. Postanowiliśmy się wybrać pod Metronom.
Dużo schodów
Historia tego miejsca jest dość ciekawa: otóż stał tam największy na świecie pomnik Stalina. Budowa była wielkim wyzwaniem: zmieniony został częściowo krajobraz Letenskich Sadów, a także przesunięto most na Wełtawie tak, aby uzyskać symetrię z monumentem. Późniejsza rozbiórka okazała się równie problematyczna; w latach 90 ustawiono metronom - wahadło ma symbolizować zmianę czasów, które mogą zawsze powrócić. Dzisiaj miejsce jest chętnie wybierane przez młodzież do spożywania alkoholu, a także służy skate'om. Taki "praski Kopiec Tatarski", na którym na dodatek można legalnie wypić piwko, co oczywiście uczyniliśmy

Spod Metronomu
cdn.