
Na feriach zimowych przygotowałem rower do jazdy. Smarowanie, dokręcenie kierownicy i parę innych rzeczy, które trzeba było wykonać po ubiegłorocznym sezonie 2009.
Określę teraz, co jest dla mnie sezonem rowerowym. Czas, kiedy jeżdżę z licznikiem, pokrywający się z czasem, kiedy większość rowerzystów wsiada na swoje jednoślady. Mając już dopowiedziane pewne rzeczy, mogę przejść do sedna

Początki
Pierwsza jazda była z przypadku - 1 marca. Nie miałem innego środka transportu. Dziwne uczucie, po prawie pół roku wsiadać na rower. W końcu nieprzyzwyczajenie i jadąc 15km/h czuło się szybkość


Początki sezonu
Sezon rozpocząłem 20 marca. Wybrałem się wtedy z Damianem do Aksmanic. Postąpiłem trochę głupio, że Mnichowi nie dałem z nami jechać - dlatego on rozpoczął dzień później. Było ciężko, ogólnie wiosna zaczynała się bardzo powoli. Zimno, nieprzyjemnie, ale miałem sporo chęci.
W kolejnym okresie czasu zauważyłem, że nie da się jeździć. To już nie gimnazjum, że mogłem sobie pozwolić na wypady. Gdzieś tam w międzyczasie byłem na Winnej, a następnie na Zniesieniu. Z rowerem w porządku. Następnie ulewy, powodzie, nie zachęcały do jazdy. Raz skusiłem się jechać w deszczu to przemokłem jak kura. Szkoda ciuchów

Środek sezonu
Rozpoczęły się wakacje, czas wolności, odpoczynku i nabijania kilometrów


Na trasie w Rożubowicach
Trasę, jako tą pierwszą w ciepłe dni była droga na Rożubowice. Zabrałem się wtedy z dziewczynami. Miałem trochę problemów z rowerem, ale jakoś sobie poradziłem. Szkoda, że tak krótko.
Później coraz gorzej. Głównie jeździłem sam. W ramach treningu trasa Przemyśl->Siedliska->Rożubowice->Fredropol. Kolejną taką był wyjazd do Huwnik. Nikt nie mógł lub nie chciał ze mną pojechać

Późniejszy czas to wypady po mieście lub na Zniesienie. Co prawda, nie tyle co w sezonie 2008 (gdzie były wtedy podstawą mojej jazdy


Rower z przyczepką
Wiele z tych wyjazdów to również kursy z przyczepką do roweru. Skatowałem ją strasznie, trzeba było wymieniać opony. W końcu ok. 90 km dla samoróbki to nie tak mało.
Z tras, które osiągnąłem to wycieczka do Krasiczyna z Marzeną (28 km) oraz w celu zrobienia fotek na baner w okolice Młodowic (z Damianem). Jakoś jednak nie ma tego na blogu, nie wiem, dlaczego o tym zapomniałem.
Schyłek jazdy
Po powrocie do szkoły nie miałem kompletnie czasu na jakiekolwiek dalsze podróże. Dopiero wtedy wybrałem się z Mnichem na pierwszy dystans (działka) - jechał wtedy z kulami przymocowanymi do roweru


Rower - stan obecny (przed zimą)
Największą radością było osiągnięcie 1000 km na krótkiej, nocnej trasie. Ostatnim, większym dystansem był tak naprawdę wyjazd do Orłów. O dziwo, zaczęło wiać dopiero jak wracałem. Podróże trasą 77 to męka.
Myślę, że czas na małe zebranie wszystkiego. Zacznę od napraw.
Obyło się bez większych napraw. Wymieniałem klocki hamulcowe (dla bezpieczeństwa), smarowałem suport, wymiana sterów oraz kupno obręczy dwukomorowej do przedniego koła. Nowością był zakup kuferka - podniosłem estetykę roweru, a zamek pozwala mi na zostawienie swoich rzeczy podczas postojów, np. obok sklepu.
Jeżeli chodzi o jazdę - super! Udało mi się wykręcić w sezonie 1141 km!!! Jest to mój rekord. Po tym czasie, prawdopodobnie zrobiłem jeszcze ponad 30 km. Już od dawna jeżdżę bez licznika. W tym roku nie "zaliczyłem" paru tras, m.in: Medyka (nie jeździłem z Mnichem) oraz na fort XV Borek i I Salis Soglio.
Jakie plany na 2011 rok? Prawdopodobnie rower


Tegoroczne rekordy:
AVS: 20,6 km/h (11.07.2010 "objazdówka" )
DST: 56,777 km (16.07.2010 - Huwniki)
MXS: 52,7 km/h (10.08.2010 - Młodowice)
Chciałbym podziękować wszystkim, który ze mną jeździli, a mianowicie: Aśce, Marzenie, Adrianowi, Damianowi, Kubie oraz Mnichowi
Sezon 2010 uważam za zakończony!