ja i moje hobby

O mnie

Ja
Piotr D.

Wiek: 29
Hobby: IT, DIY, rower, działka
XMPP: piotrek[na]pioder.pl
Email: piotrek[na]pioder.pl
GG: 6802998

Kalendarz

« Listopad 2023 »
P W S C P S N
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30

Rower

Dystans w sezonie:
  • 2008 - 336 km
  • 2009 - 949,4 km
  • 2010 - 1141,8 km
  • 2011 - 2224,1 km
  • 2012 - 1779,9 km
  • 2013 - 1155,3 km
  • 2014 - 1355,5 km
  • 2015 - 4518,1 km
  • 2016 - 4050,9 km
  • 2017 - 3637,5 km
  • 2018 - 2661,3 km
  • 2019 - 2190 km
  • 2020 - 2327,9 km
  • 2021 - 1616 km
  • 2022 - 1631,7 km

Rekordy:
  • MXS: 74,2 km/h (8.04.18)
  • DST: 304,6 km (31.05.18)
  • AVS: 25,2 km/h (28.05.18)

GPSies

Grupa Turystyki Rowerowej Politechniki Krakowskiej

Styl

Subskrypcja

RSS Articles
RSS Comments

Licznik odwiedzin

183029

Sezon rowerowy 2009 zakończony

Kategoria: Rower '09
Wysłano: 26.12.2009 10:54

Witajcie!
Tak, jak obiecywałem - nadszedł czas na podsumowanie sezonu rowerowego. Stwierdziłem, że dzisiejszy dzień jest jak najbardziej odpowiedni, gdyż obecnie rower stoi w piwnicy i nie zanosi się, że w tym roku będę jeszcze jeździć - raczej już na pewno, a mam chwilę czasu i nie za bardzo kwapię się do rozwiązywania zadań z fizyki w święta. Z racji tego, iż utraciłem wszystkie notatki rowerowe, z pamięci postaram się odtworzyć ok dziesięć wypadów poza miasto. Ze względu na strasznie dużą objętość tekstu uzupełniłem skasowane notki. Zacznę od pierwszego wyjazdu, który stał się początkiem sezonu. Wybaczcie za błędy rzeczowe, gdybym coś przekręcił - staram się siegnąć ponad pół roku wstecz. A więc koniec owijania w bawełnę.

Piątek, 3 kwietnia 2009
Już od dawna myślałem, aby zacząć sezon. W zimie tak stwierdziłem, że cały poprzedni rok to praktycznie kopiec i działka, więc teraz może gdzieś dalej? Wybór padł na Fredropol. Ciekawiła mnie trasa pomiędzy Hermanowicami, a Fredropolem, znałem ją praktycznie tylko ze słyszenia.
Po szkole włączyłem zumi.pl, sprawdziłem, dokąd dokładnie jechać, zjadłem obiad i udałem się najpierw na Zasanie odwiedzić mojego znajomego (pozdro dla p. MF ;) ). Następnie przyszła mi do głowy myśl - czy na pewno jechać? Miałem dylemat, ponieważ jeszcze na początku kwietnia nikt nie jeździł, więc jak coś, to w drogę sam. Tak też zrobiłem. Najpierw obok izby celnej, przez sielecką, obozową. Przed pomnikiem skręciłem do Nehrybki. Wyjechałem na droge nr 885, pod górkę. Ale się zmachałem - nie jeżdżąc w ogóle na rowerze kompletnie straciłem kondycję. Dalej droga już była prosta. Starałem się trzymać prędkość 18,6km/h (jeszcze na starym liczniku). Nagle na drodze wyskakuje dwóch kolesi, w tym jeden prowadził rower. Daję sygnał dzwonkiem, a oni nic! Musiałem więc ich wyminąć - dobrze, że z drugiej strony nie było auta. I z górki - gazz!! Mimo to, i tak hamowałem, bo do końca nie znałem stanu swojego roweru po zimie.
Znak "Fredropol 8 km". Skręcam. Przede mną nie znana dotąd droga. Byłem sam. Bardzo dobra nawierzchnia, pewnie zrobiona z funduszy UE. Jechałem na wyczucie - starałem się widzieć wszystko, jak na zumi. Potok po prawej, las po lewej.
Dotarłem do Kupiatycz. Tam chwilkę się zatrzymałem, przemyślałem, gdzie dalej. Ruszyłem. Nagle skrzyżowanie. yyy... chyba lewo. 40m dalej znowu krzyżówka... dobra, prawo. Ta decyzja była zła, gdyż pojechałem na Młodowice Osiedle. Zgubiłem się. Jeden blok PGR'owski, wokół jacyś ludzie, kompletne odludzie. Jest droga, rozpędzam się. Chwila nieuwagi i wjechałem na drogę polną - rower cały trzeszczał :| Po lewej dwóch mężczyzn wypalało (?) trawy. Jadę dalej. Uff!! udało się, wyjechałem na główną. Nie tak jak chciałem, ale najważniejsze jest to, że dotarłem. W końcu Fredropol! Pomyślałem sobie, że w sąsiednich Kormanicach (wioska połączona z Fredropolem) odwiedzę koleżankę z klasy. Nie udało mi się to.
Nagle spostrzegłem, że jest już późno, a ja jestem bez grosza. Jedyne co miałem to pół bidonu picia. Zmartwiłem się i postanowiłem wracać. Tym razem już normalnie. Zaczął zapadać zmrok. Wrr, byłem straszliwie zmęczony, myślałem, że nie dojadę. Moje nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. W końcu zacząłem się modlić. Tak dotarłem do Przemyśla. Ale to nie wszystko. Trzeba przecież jeszcze do domu. Brak sił, zmęczenie. Starałem się o tym zapomnieć i przejechałem całą Słowackiego. Zjechałem w dół, następnie Rejtana i już w domu! Tylko rower do góry. Wszedłem do mieszkania. Ledwo stałem na nogach. Wpadłem na fotel. Nie miałem siły się ruszyć. Dopiero po dłuższej chwili doszedłem jako-tako do siebie. Nie mogłem uwierzyć w to, co dla mnie (jeszcze wtedy) było największym osiagnięciem. Zmęczony, poszedłem spać. Całkowity dystans: 40 km, czasu podróży nie pamiętam, zaś średnia prędkość to 17,2 km/h

Sobota, 4 kwietnia 2009
Tego dnia dołączył się Mnichu. Powiedział, że trzeba się rozgrzać, więc pojechaliśmy do Medyki, kierunku również dla mnie praktycznie nie znanym. Trasa była prosta: głównie droga nr 28. Był wtedy bardzo ciepły dzień. Ogólnie jechało się przyjemnie, jednakże Wojtek mnie trochę zamęczył - ma rower, który szybciej się rozpędza. Dotarliśmy pod granicę, pierwszy raz widziałem przejście. Następnie, z górki na Medykę - do "centrum", jeżeli tak to można nazwać :D Tam kupiliśmy sobie picie i po dwa batoniki. Przed nami stali ludzie po piwo i inne :D
http://blog.pioder.pl/upload/medyka.jpg
Ogródek działkowy w Medyce
Łączny dystans to 32 km

Niedziela, 5 kwietnia 2009
Znów Wojtek do mnie dzwoni - jedziesz na rower? Nie byłem pewien swoich sił, ale się zgodziłem. Tym razem celem stał się Krasiczyn, ale wyjątkowo - przez Korytniki. Jedziemy. Grunwaldzka, Węgierska. Wyjeżdżamy na drogę nr 884. Dzwoni Maciek - pyta się gdzie jestem. Rozmowa była krótka gdyż ciężko się jechało. Wojtek mówi: "z kumplem nazwałem tą trasę drogą śmierci". Marne pocieszenie :D Auta pędzą jak szalone, ale my jedziemy w miarę równo i spokojnie. Na ostatniej prostej daliśmy czadu - ile sił w nogach :D Hardkor, piękna trasa, ładny widok. W Korytnikach skręciliśmy w lewo. Przez most i już jesteśmy w Krasiczynie. Zatrzymaliśmy się na ławce i zmęczeni trochę odpoczęliśmy. W końcu trzeba jechać. Już normalnie - krajową 28-semką. Tiry gonią, a my obok :lol: Z Krasiczyna pod górkę - wymiękliśmy. Prowadzimy. Zaraz jakiś kolarz nas przegania i jeeedzie! Mnichu się wkurzył :lol: Wsiedliśmy na rowery i pędzimy. Dzwonią rodzice Wojtka - jadą na basen - Mnichu mówi, że musimy się spieszyć, bo on chce zdążyć z rodzinką. Zrobiło się zimno. Zjazd serpentynami na Dybawce był przyjemny, 50km/h na licznku, aczkolwiek chłód ledwo był do zniesienia. Naprawdę, zimno. Dojechaliśmy i rozdzieliliśmy się. Później dogrzałem się w domu i chyba jeszcze byłem w Kościele. Całkowity dystans to 28km

Poniedziałek, 6 kwietnia 2009
W tym dniu Nikola, moja koleżanka z klasy powiedziała, że chce się spotkać z Pauliną. Powiedziałem, że mam fajną trasę i możemy pojechać, miałem tylko wątpliwości, czy wytrzyma. Wyruszyliśmy. Martwiłem się trochę, ale ogólnie szło gładko. Zmniejszyłem tylko szybkość do 16 km/h. Praktycznie, do Fredropola się nie zamęczyłem. Na drugim skrzyżowaniu w Kupiatyczach nie skręciłem w prawo, tylko pojechałem prosto. Była co prawda górka, ale udało się wyjechać, potem już ruuura i w dół!! 56 km/h, aż na chwilę siły mi brakło. W Młodowicach na prawo i do Fredropola. Kiedy dziewczyny się spotkały, dawno takiego szaleństwa nie widziałem :lol: Ogólnie było bardzo fajnie, tylko gdzieś poszły sobie i chwilę czekałem :) W końcu zaczął zapadać zmrok. Kapnęliśmy się, że trzeba wracać. Już przyspieszyliśmy. Niestety, zastała nas noc :D Na dokładkę okazało się, że moje oświetlenie w rowerze nie działa. Jechaliśmy w całkowitej ciemności zdani na łaskę losu. Dotarliśmy do Przemyśla i rozdzieliliśmy się na Słowackiego. Trasa wyniosła 33,4 km

Sobota, 11 kwietnia 2009
Mnichu odezwał się do mnie z propozycją wyjazdu do Radymna. Nie byłem zbytnio chętny - brakowało mi sił po poprzednim tygodniu, szkoła, rower. Czułem się osłabiony, dopadło mnie przeziębienie. Głupi, zgodziłem się. Wyjechaliśmy serpentynami na Krakowską, następnie, poboczami - na Duńkowiczki. Strasznie ciężko było mi mknąć swoim jednośladem. Kompletnie nie miałem sił. Było bardzo gorąco. Wojtek poleciał do Sarafisu. Stwierdziłem, że nie będę czekał, zawróciłem. Dojechałem, ale w ogóle nie ruszałem się z domu po południu.

W międzyczasie byłem jeszcze m.in. u Mnicha na czereśniach, na forcie XV Borek oraz z Kamilem - na "salisie". Później nastąpiła przerwa - gruntownie remontowałem rower. Przemalowałem go na kolor zielony, dostał nowe opony, tylne koło, opony, kierownicę itd. W końcu świeżutki, zakonserwowany rower trzeba było porządnie wytestować. Za cel obrałem sobie Huwniki.

Mimo, iż nie osiągnąłem do końca swojego celu - tysiąca kilometrów jestem zadowolony. Poznałem wiele tras, zwiedziłem wiele miejsc. I wynik - 949,4km wydaje mi się całkiem przyzwoity - szczególnie dlatego, że mój rower mam jeszcze od komunii, a w tym roku dość długo go remontowałem. Mam nadzieję, że przyszły rok będzie równie owocny jak ten i będę mieć okazję przejechać jeszcze dłuższy dystans.

Pozdrowienia dla osób, które ze mną jeździły w tym roku: Gaba, Nikola, Adrian, Damian, Kamil i Mnichu. :)
Link Komentarze (14)


Rowerem na kopcu

Kategoria: Rower '09
Wysłano: 16.10.2009 20:15

Cze!
Ostatnio padał śnieg, ale nie zraziło mnie to do jeżdżenia na rowerze. Postanowiłem się wybrać na Kopiec, aby przemyśleć sobie pewne sprawy i spożytkować nadmiar siły.
Podczas wjeżdżania coraz wyżej, ku moim oczom odsłoniły się tereny pokryte śniegiem :cool:
http://blog.pioder.pl/upload/z_kopca.jpg
Było fajnie, już się ściemniało, ale nie zraziło mnie to, aby poobserwować w samotności okolicę. Miałem już rękawiczki na rowerze, inaczej porządnie ręce odmarzłyby mi ;)
http://blog.pioder.pl/upload/kopiec-ja.jpg
Pozdrawiam
Link Komentarze (0)


Jesienna przygoda

Kategoria: Rower '09
Wysłano: 11.10.2009 11:08

Witajcie!
Dawno już na rowerze nie jeżdziłem, ponieważ chorowałem. Trzeba było się gdzieś wybrać. Udało mi się zwerbować Damiana oraz Gabrielę wraz z jej koleżanką. Było kilka wariantów, m.in Ujkowice i Siedliska. Wybór padł na tą drugą opcję.
http://blog.pioder.pl/upload/borek_grupowo.jpeg
Fort XV Borek - zdjęcie grupowe
Z niecierpliwością czekałem godziny dwunastej, o której to mieliśmy wyruszyć. Przygotowania szły pełną parą. Razem z Damianem, przez Winną Górę udaliśmy się w kierunku Żurawicy po koleżanki. Stamtąd tą samą drogą w dół. Skrótami dotarliśmy do Biedronki koło mostu. Jeszcze tylko uzupełnienie zaopatrzenia i lecimy. Obwodnicą dotarliśmy do skrzyżowania z Zana i Lwowską. Nie zwróciłem uwagi na ustąp pierwszeństwa i prawie pod ciężarówkę nie wjechałem :| Ale to nic, jechało się wyśmienicie.
Po drodze, zgodnie z kierunkowskazem skręciliśmy w prawo - na Siedliska. Niedługo potem Ewelina zaczęła tracić siły. Damian z Gabą jechał z przodu - ja zaś z Eweliną - z tyłu. W międzyczasie zrobiliśmy sobie przerwę na przystanku, po czym udaliśmy się już na fort Borek. Okazało się, że tylko ja na nim byłem, a cała reszta ekipy - pierwszy raz. Bardzo im się podobał :)
Pooglądaliśmy do ze wszystkich stron, a dziewczyny usiadły sobie na stropie. Ja i Damian zabezpieczyliśmy rowery i dołączyliśmy do nich.
http://blog.pioder.pl/upload/ja_damian_i_rowery.JPG
Ja i Damian z rowerami
Na górze skonsumowaliśmy prowiant :) Siedzieliśmy tak, dopóki na teren fortu weszło dwóch turystów - przestraszyliśmy się. Na sam koniec przeczytaliśmy regulamin, w którym zabronione jest siadanie na stropie :D Ale na szczęście, nikt nas nie przyłapał.
http://blog.pioder.pl/upload/dziewczyny-szlaban.jpg
Dziewczyny i rÓra Eweliny :D
Hmm... gdzie dalej? Jedziemy prosto. Było trochę pod górkę, więc kawałek trzeba było prowadzić. Później się odnalazłem, zjechaliśmy i zatrzymaliśmy się pod sklepem. Tam Damian kupił sobie zupki chińskie, a wspólnie - pierniki. Wstałem, chciałem po coś iść do roweru. Wyleciałem z mostka i jakoś wpadłem do rowu :D :lol: Jak ja to zrobiłem - nie wiem :D
Widzimy, zła pogoda - czas na nas. W Jaksmanicach zaczął kropić deszcz - aha, będzie niedobrze. Poubierani wracamy. Zjeżdzamy w dół. Krzyżówka, hamuję raptownie. Gaba rozwaliła sobie palec na mym koszyku :D W Krównikach już leje. Nie da się jechać. Cali mokrzy dotarliśmy pod mój dom. Tam zostaliśmy poczęstowani ciepłym posiłkiem i herbatą, mogliśmy trochę ochłonąć, dogrzać się. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy przy stole, ale robiło się już ciemno - zbieramy się i odwozimy dziewczyny do domu. Padał deszcz, ale mi już było naprawdę wszystko obojętne - i tak byłem przemoknięty. U Gabrieli siedzieliśmy ok 20 min po czym ja i Damian zabraliśmy się do Przemyśla. Do domu wróciłem ok 21. Była to moja, tak naprawdę, ostatnia większa wycieczka rowerowa w tym sezonie, pomimo późniejszych wyjazdów do Żurawicy. Tego dnia mój licznik wskazał przejechane 50,1km.
Pozdrawiam
Link Komentarze (0)


Piątkowa wycieczka

Kategoria: Rower '09
Wysłano: 18.09.2009 19:08

Witajcie!
Po dwóch miesiącach od ostatniego wyjazdu do Huwnik przypomniałem sobie swoje założenie - przyjadę na obiad w piątek na pyszne pierogi od babci :)
http://blog.pioder.pl/upload/Huwniki 2.jpg
Krajobraz Huwnik we wrześniu
Udało mi sie namówić Damiana i wyruszyliśmy w trasę. Tu już nie mam się co rozpisywać, bo trasa do Huwnik była praktycznie taka sama. Tylko szybkość większa. Z górki na Młodowice rozpędziliśmy się - uzyskałem prędkość zjazdu aż 58,8 km/h!! To było tempo. Na dodatek położyłem się na kierownicy, żeby był mniejszy opór powietrza. Szybciej już nie pojadę, bo boję się, że rower mi się rozleci. :D W wiosce skręciliśmy tak, jak już powinno być - na Kłokowice. Pierwszy raz jechałem tą drogą - przez jakiś strumyczek, zupełnie nowy dla mnie odcinek. Udało się wyjechać do głównej.
http://blog.pioder.pl/upload/090918_171857.jpg
Nasze rowery
Tym razem byłem zabezpieczony przed komarami, bąkami i innym tego typu paskudztwem. Wjechałem do lasu i nic się do mnie nie przyczepiło. Jednak znowu prowadziliśmy rowery. Wydaje mi się, że to żaden wstyd :) Na serpentynach, tradycyjnie, porobiliśmy sobie zdjęcia. Zjeżdżamy w dół. Wyrobiłem - mna zakręcie tak, aż wyleciałem z asfaltu w stronę zakręcania :D Znowu myślałem, że urwie mi kierownicę :lol:
http://blog.pioder.pl/upload/090918_171809.jpg
Ja i Damian - w tle Huwniki
Udało się bezpiecznie dotrzeć do babci. Tam zastałem bardzo dobre pierogi. Nawet wziąłem trochę do domu ;)
Wracamy, przez Nowe Sady oczywiście. Tym razem byłem bardziej ostrożny na dziury... których nie było, bo załatali :p Za to wujek powiedział mi, żebym jechał przez Sólcę, ponoć nową drogę zrobili. To była prawda, elegancki asfalt, tylko tyle, że nie powiedział o tym, że jest w dół i w górę! Eh... Dostaliśmy się do Aksmanic, zastała nas noc. Damian miał dobry halogen, więc ciemność nam nie groziła :) Zrobiło się zimno, poubieraliśmy się w bluzy. Do domu wróciłem praktycznie nie zmęczony - mój organizm był cały czas chłodzony przez chłodne powietrze. Ja zabrałem się do pisania notatki na blogu, a Damian - poleciał do siebie...

Statystyki trasy
DST: 52 km
MXS: 58,8 km/h
AVS: 18,3 km/h
TM: 2:51 h
Link Komentarze (0)


Wyjazd do Rożubowic

Kategoria: Rower '09
Wysłano: 28.08.2009 21:41

Cześć!
Koniec wakacji :( Trzeba się gdzieś wybrać. Z Damianem postanowiliśmy, że pojedziemy nad Wiar. Miejsce: Rożubowice. Wyjechaliśmy, następnie przez Słowackiego, aż na Hermanowice. Tam skręciliśmy na Stanisławczyk. Przez kładkę dostaliśmy się do Rożubowic. Pojechaliśmy w "moje" miejsce. Akurat się złożyło, że była kłoda, a więc gdzie usiąść. A my - weszliśmy do wody i pisaliśmy sobie na Bombusie. Co za uzależnienie od neta :D Było ciepło, przyjemnie. Ostatni wypad na rower był całkiem spoko. Wróciliśmy do Przemyśla przez Łuczyce i Krówniki. Jeszcze chwilkę zatrzymaliśmy się na działce. Zaczął kropić deszcz, ale uciekliśmy.

Statystyki trasy
DST: 27,5 km
MXS: 45,9 km/h
AVS: 17,3 km/h
TM: 1:35 h

Pozdrawiam
Link Komentarze (0)


« Pierwsza « Poprzednia
1 z 2

Powered by sBLOG XHTML 1.0 Strict PHP CSS
Cytowanie wypowiedzi oraz kopiowanie zdjęć z bloga bez informacji o źródle surowo zabronione!
Lokalny czas: 30.11.2023 12:16 GMT+1

Powered by sBLOG © 2006 Servous
Theme & mods: 2008-2017 © PioDer